Adrian Leszczyński - Pochodzenie Słowian na podstawie badań genetycznych

Wykład Adriana Leszczyńskiego. Usystematyzowanie dotychczasowej wiedzy odnośnie genetycznych przodków Słowian na przestrzeni dziejów w Europie. Jest też o wynikach DNA autosomalnego wojów z bitwy pod Tołężą (Tollense), jest o pokrewieństwie z ludnością azjatycką, jest też słówko o obaleniu raz na zawsze teorii pustki osadniczej i wiele innych ciekawych tematów.

Książki o Słowianach z XIX i XX wieku (2) Bartnictwo i pszczelarstwo



Kultura Słowian rozdzielała się na wiele tematów. Można je jednak podzielić na dwie sfery, duchową oraz bardziej przyziemną, związaną z życiem z tego, co oferowała przyroda. Jedną z wiodących gałęzi drugiego tematu było bartnictwo, czyli "szczepienie" w przyrodzie, w lesie, rodzin pszczelich. Pszczoły miały ochronę przed niedźwiedziami, człowiek miał miód. Zachowało się to w baśniach i podaniach ludowych, które do dziś czasem trafiają się w książkach dla dzieci. O bartnictwie i pszczelarstwie polskim krążyły legendy. Bez miodu nie mógł obyć się żadne święto, nawet chrześcijańskie. Nasze ziemie były nazywane krainą miodem i mlekiem płynącą. Do dziś znane są cudowne własności miodu, który w przeciwieństwie do zwykłego cukru nie szkodzi cukrzykom, czy jedzenie go w większych ilościach nie powoduje tycia czy innych chorób. Jest to chyba jedyny produkt, który nie psuje się przez setki lat! Cieszy zatem coroczne powiększanie się ilości pasiek w Polsce. Szkoda, że umarło bartnictwo, ale może czas je wskrzesić? W starych książkach jest wiele rad i opisów. Każdemu polecam, bo nadal są cytowane w nowszych publikacjach.



W bibliotekach cyfrowych, zwłaszcza na Polonie, można odnaleźć wiele publikacji na temat pszczół i ich hodowli. Wszystko na wyciągnięcie ręki, dostępne w pdfie lub w skanach (czasami trzeba się zalogować).



  • "Polska bibliografia pszczelnicza." Tadeusz Grochowski. Lwów 1931. - zaczynamy od najważniejszego, czyli spisu publikacji wszelakich. Nie wszystkie dostępne są cyfrowo, ale przecież można ich szukać, wiele z nich przetrwało w bibliotekach lub na półkach prababć. Od niej zaczęłam moje poszukiwania.


"Miód pszczelny jako środek odżywczy i leczniczy" Teofil Ciesielski. Lwów 1914. - Nie można mówić o sensie bartnictwa bez wiedzy o cudownych właściwościach miodu.


  • "Barcie i kłody w Polsce" Stefan Blank-Weissberg. Publikacja Polskiego Towarzystwa Zoologicznego. Warszawa 1937. - dużo historii i zdjęć prawdziwych barci, bo w latach 30 jeszcze takowe istniały powszechnie. Opis chroniących przed niedźwiedziami urządzeń. Rysunki i przekroje. Opisy i zdjęcia narzędzi używanych w bartnictwie. Zdjęcia ilustrujące technikę wchodzenia bartnika na drzewo. Opisy pierwszych uli tworzonych na kłodach.
Słowem - lektura obowiązkowa. Na koniec słowniczek czyli wykaz terminów dotyczący barci i kłód.


  • "Bartnictwo czyli Hodowla pszczół dla zysku" Teofil Ciesielski. Cz. I - "Przyroda pszczół" Lwów 1888 oraz Cz. II "Gospodarka w pasiece" Lwów 1925. - Dwa tomy pełne ogromnej wiedzy o pszczołach, ich biologii i zwyczajach oraz o prowadzeniu hodowli.


  • "Znamiona bartne mazowieckie 17 i 18 wieku i inne znaki ludowe"  Bolesław Namysłowski Poznań 1927. - Praca etnograficzna opisująca wygląd znaków używanych i przechodzących z pokolenia na pokolenie w rodzinach bartników. Niektóre przypominają runy lub wręcz są znakami głagolicowymi i były oryginalnie znakami rodów! Myślę, że to ważne dla każdego tropiciela słowiańskich zwyczajów. Prawda, że interesujące?



I dalej:



  • "Słownik leśny, bartny, bursztyniarski i orylski" Wiktor Kozłowski 1846.- nie tylko, bo i o chorobach drzew, w zasadzie nie ma co zaczynać czytać o pszczelarstwie bez tej książki na boku, gdzie każdy termin jest dokładnie objaśniony. Cegła, ponad 400 stron. 

  • "Krótka i łatwa nauka o chodowaniu pszczół" Poznań 1844. - naprawdę przez ch, nie ma w tym błędu, w starodrukach hodowlę pisano przez ch. Czytanie starych ksiąg to i nauka o tym, jak zmieniała się pisownia języka polskiego. Skrótowy poradnik dla początkujących. Perełka dla kolekcjonerów.

  • "Praca w pasiece" Tadeusz Ciborowski, Wilno 1927. We wstępie znów trochę o znakach bartnych i sposobach ich tworzenia. W treści wiele ich przykładów. Informacje o hodowli, kalendarz, budowa ula i rozdział poświęcony przetworom z miodu, również tym fermentowanym. Zdjęcia i ryciny.

  • "Nauka chowu pszczół rozmaitemi sposobami stosównie do różnego gatunku ulów" P.E. Leśniewski Warszawa 1843. Ryciny z opisem na końcu. - znów cegła, ale pełna wiedzy praktycznej, tak nieocenionej w postępowaniu z dzikim zwierzem.


  • "Nauka koło pasiek" Jan  Ostrorog Zamość 1613 - Najstarsza publikacja w języku polskim, którą odnalazłam. Trudna czcionka do pisania, zbliżona nieco do gotyckiej, ale czytelna. Gorzej ze staropolskim językiem o trudnej składni i słowach, które już wyszły z użycia. Dla fascynatów, bo to rodzaj broszury. Można też się dowiedzieć dokładnie, jak w owych czasach wyglądało pozyskiwanie miodu i że w sumie nie zmieniło się ono aż tak bardzo.

  • "O chowie pszczół w ulach podwóynych" , tłumaczenie z niemieckiego Czaplovica, Karol Bogusław Pfaff Lwów 1921. Na koniec ładna i czytelna rycina budowy ula. Poradnik całoroczny.

  • "Pszczelnictwo krajowe" Kazimierz Lewicki Warszawa 1920 - podręcznik prowadzenia pasieki z rycinami i robotami podzielonymi na każdy miesiąc. Raczej dla zaawansowanych pszczelarzy.

  • "Pszczoły i bartnictwo w Polszcze" Joahim Lelewel Poznań 1856. - jedna z najbardziej znanych dawnych książek o pszczelarstwie, wielokrotnie cytowana we współczesnych publikacjach. Jednak nie zawiera żadnych rysunków i wobec innych pozycji chyba dość przereklamowana. Dużo wartościowej historii miodnego przemysłu i choćby dlatego warto przeczytać.

  • "Kurpie" Adam Chętnik - na kurpiowszczyźnie chyba najdłużej zachowało się bartnictwo i pszczelarstwo w Polsce. Książka poświęcona głównie samemu ludowi, ale też sporo poświęcono ich bzykającym przyjaciołom. Czyli bardziej o ludziach zajmujących się "procederem".










Słownik Staropolski

Na początku XX wieku Antoni Krasnowolski wraz z Władysławem Niedźwiedzkim opracowali słownik z wyrażeniami dawnego języka, który już wtedy był archaiczny. Jest w nim 26 tysięcy wyrażeń z dokładnym opisem. W oryginale ciężko się czyta, ale ostatnio odkryłam jego wersję cyfrową działającą w systemie wikipedystycznym. Bardzo polecam. Może się przydać podczas czytania tekstów z wcześniejszych wieków.



Mamy tam na przykład nietypowe i dawno zapomniane wyrażenie oznaczające oczepiny, tj. Okapiny. Mamy słowo Reż oznaczające żyto. Mamy określenie bladego błękitu jako Bławy. Cóż to takiego Żemełka? A bułeczka. Hośm na określenie liczby osiem. I wiele podobnych. Przydaje się podczas czytania starszych pism niż z XIX wieku.

Pieśni słowiańskie: Sioła jelinia koriec siminia

Górale czadeccy. Dziś mieszkańcy naszego kraju, etnicznie bardziej związani z górami Słowacji. Śpiewają pieść z czasów sprzed państwa polskiego (biorąc pod uwagę oficjalną historię rzecz jasna). Odkryta przez etnografów dość niedawno, kilka lat temu zaledwie.


Śpiewano ją na wiosnę. Jedna osoba stoi w środku kręgu śpiewających i trzyma rogi przy głowie, nakryta płachtą. Na koniec pieśni śpiewający klaszczą raz, a "jeleń" rozgania uczestników do domu. Poniżej przykładowe wykonanie.

Więcej tekstów pieśni na stronie Piwnicy Śpiewu Tradycyjnego.

Lud wiejski z okolic Przeworska



Słowiańskie obrzędy nigdy nie zostały zapomniane do końca. Stopiły się razem z wiarą chrześcijańską, ale zachowały siłę przyciągania, trwałości rodziny i podtrzymywania pamięci świąt związanych z cyklem przyrody. Nadal świętujemy przesilenia i równonoce, nadal jemy dwanaście potraw na Wigilię Godów, Gwiazdką je zwiemy, rzadziej Bożym Narodzeniem. Nadal mówimy Zaduszki albo Święto Zmarłych, prawie nikt nie pamięta nazwy kościelnej i że nie ma święto kościelne nic wspólnego z paleniem ogni na grobach przodków. Ba! Nadal w wielu regionach Polski ognie pali się nie tylko w listopadzie, ale i na Wielkanoc, tak jak za czasów oddawania czci przyrodzie, Rodowi, Rokowi, Godowi czy Bohowi na uroczyskach, gdzie dawniej palono zwłoki, zamiast je zakopywać i zatruwać ziemię oraz wody gruntowe toksynami.

Jednak współczesna cywilizacja próbuje zabić naszą kulturę po raz wtóry. Spróbujmy zatem czytać o dawnych obrzędach, przynajmniej tych, które kultywowano jeszcze sto lat temu na podkarpackiej wsi. W jednym z numerów czasopisma Wisła odnalazłam je spisane, punkt po punkcie, łącznie z wróżbami. Autor pracy czuje się wewnętrznie rozdarty. Jako gorliwy chrześcijanin traktuje je jak przesądy i gusła, zabobon i ciemnotę, ale polska dusza każe mu się im przyglądać z zafascynowaniem. Znacie to? Choćby nie wiem jak polski umysł był zainfekowany "nowoczesnością", otworzy się podczas wizyty w skansenie, podczas korowodu, zachwyci ludowym strojem czy sam dostanie "świątecznej gorączki" sprzątania i gotowania. To jest silniejsze od nas. Numer z 1898 roku, tom XII, str.63.

Doprawdy dawno nie czytałam nic tak zajmującego. Słowiańszczyzna przetrwała głównie w zapisie ludowym, u najprostszych, najbiedniejszych ludzi. Nie gardźmy nimi. Ich pozorny analfabetyzm uchronił ich przed zmiemczeniem lub zrusyfikowaniem. To dzięki prostemu ludowi przetrwała tradycja, którą pod koniec XIX wieku badał i spisywał Aleksander Saloni.


Zwrócić szczególną uwagę należy na żywy udział ziół w obrzędach i codziennym życiu. Wplatano je w wianki, okadzano zwierzęta i pomieszczenia, używano przy "palemkach" i rzecz jasna leczono różne schorzenia. Już samo to zasługuje na oddzielny wpis. Może zrobię go później wraz z opisem gatunków i roślin, chociaż autor miał problem z kilkoma gatunkami.


Obecnie ta wiara jest raczej w zaniku, ale kiedyś silnie uważano, że człowiek może zaszkodzić innemu złą myślą lub wzrokiem. Takie czarownice lub czarownicy były zmorą tamtejszych czasów. Każdy problem ze zdrowiem lub zwierzętami był zwalany na wiedźmę, na kogoś, kto wie. Kościół przede wszystkim podsycał tę niechęć do zielarzy i znachorów, którzy mimo bardzo niskiego poziomu medycyny dawali radę swoimi "cudami" wyleczyć całą wieś z tyfusu czy powstrzymać zarazę bydła. Nie udało się ich spalić na stosie, to szczuto na nich zwykłych ludzi. Nawet były znane sposoby na odnalezienie takiej wiedźmy. A jednak jakoś zielarze przetrwali, ziołolecznictwo weszło nawet na uniwersytety.


Silne są też przesądy związane z wodą i ustawiczny lęk przed obcym, złem, demonami. Może echa dawnych prześladowań wiary przodków? Zło jest w baśniach najczęściej pokazywane jako "bogaci panowie", albo demony w ich przebraniu. Kto był bogaty w dawnych czasach? Wiadomo, najeźdźca.

Ciąg dalszy artykułu nie nastąpi od razu, bo znalazłam tylko jeden numer z tego roku. Niewiele się ich zachowało. Na zakończenie wrzucam typowy taniec przeworski. Czerwone korale muszą być. :)


Wycinanki ludu polskiego


Niedawno trafiłam na publikację związaną z zarzuconym już nieco zwyczajem wycinanek. Na szczęście jeszcze są skanseny, gdzie kultywuje się tę tradycję. Zwłaszcza okolica Łowicza z tego słynie. Nie wiem niestety, jak miewa się ich sytuacja na Kurpiowszczyźnie.

"Wycinanki ludu polskiego, łowickie i kurpiowskie, XIV tablic wielobarwnych według oryginałów ze zbiorów tow. polskiej sztuki stosowanej". Tekst Seweryna Udzieli, kustosza muzeum etnograficznego w Krakowie. Dostępne na Polonie. Wydanie posiada tłumaczenie na język francuski.  

Mamy tu tablice przedstawiające oryginalne wycinanki z tych terenów, wydaną w Krakowie w niewielkim nakładzie.


Co nam pisze autor o wycinankach? W tym krótkim tekście tyle wiedzy, tyle ważnych informacji. Ponieważ wiem, że w sieci ludzie są leniwi i nie chce im się szukać źródeł, nad czym szczerze ubolewam, poniżej przedstawiam fragmenty. Jakimże pięknym językiem napisana jest owa praca. Już samo jej czytanie sprawia, że człowiek wzbogaca swoje umiejętności. Inteligencja przełomu wieku posługiwała się cudowną polszczyzną, jakiej próżno szukać we współczesnych publikacjach osób zajmujących się etnografią czy archeologią.

Co my tu mamy? Opis chaty łowickiej, tak przydatny osobom pracującym w skansenach lub próbujących tworzyć hoteliki pachnące sianem. :)

"Lud nasz lubi się stroić i otaczać pięknymi przedmiotami" - o tak.



Mam nadzieję, że wysiłek autora nie pójdzie na marne i popularyzacja jego dzieła przyczyni się do rozwoju tematu "przywracania pamięci" o naszej kulturze.


Zapomniane badania etnograficzne


Przedzierając się przez biblioteki cyfrowe czasami natrafiam na przypisy do różnych czasopism czy artykułów, dzięki czemu odnajduję kolejne starodruki. A w nich morze ciekawostek z życia ludu prostego, w których przetrwały starodawne obrzędy. Sporo z nich ma oczywiście naleciałości nowej wiary, ale wiele można dostrzec w nich wiary starych bogów. Jednym z takich czasopism, dostępnych w skanach cząstkowo na Polonie, częściowo w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej (w obu można ściągnąć skany na dysk, w Polonie mniej, ale za to w pdfie, w WBC w formacie DjVu, ale za to więcej numerów) jest Wisła, miesięcznik. Zdigitalizowano po parę numerów rocznie, czy reszta czeka na swoją kolej, czy przepadło w zawierusze wojennej, nie wiem. Ale to co zostało, warte jest spopularyzowania. Zawiera kopalnię wiedzy.


  • Podania, przysłowia, baśnie i przesądy.
Jest tam wszystko, baśnie, zwyczaje, obrzędy, przesądy, zdarzają się nawet zdjęcia strojów ludowych (schyłek XIX wieku i początek XX). Piękne studia etnograficzne, ostatnie lata, gdy to jeszcze było żywe, gdy tego jeszcze nie zniszczyła kiczowata "Cepelia".

Tu przykład żywych wśród Polaków i spisywanych przez różnych ludzi pióra - przysłów ludowych.



  • Strój.
Mamy typy ubiorów ludowych, nie żadne przebieranki, ale zwykłe ubrania widoczne po wsiach jeszcze wtedy.


  • Muzyka.

Mamy też pieśni, mamy też czasami nuty do nich. To trzeba zapisywać, skrzętnie gromadzić, w końcu jeden pożar biblioteki, jeden upadek serwera i wszystko zniknie. Po to jest internet, trzeba kopiować, dzielić się, czytać. Uratować od zapomnienia.




Każdy numer ma grubo ponad sto stron. Część zajmują opisy, jak zaborca niszczy w młodym pokoleniu szacunek do zwyczajów i języka rodziny, jak zniemczano całe wsie. Jak rusyfikowano. Dziś zbieramy tego plon, ale nie wszystko stracone. Są opisy wigilijnych wróżb, wieczerzy, wyglądu kolędników, terminów świąt, jakie podwójne życie wówczas prowadzili nasi przodkowie, jak oderwani od możliwości nauki we własnym języku, chociaż obrzędami starali się kultywować tradycję. Pomyślmy o tym malując pisanki na Wielkanoc, czy kładąc sianko pod stół na przed wypatrywaniem pierwszej gwiazdki na niebie.

  • Zielarstwo i ziołolecznictwo.

To kolejny temat poruszany w badaniach etnograficznych, bowiem ziele było elementem codzienności dawnej wsi. Okadzano zielem chałupy, karmiono i leczono. Przez stu laty zmieniły się nazwy zwyczajowe, ale przetrwały w łacinie, a na szczęście autor zapisuje często oba. Zatem możemy dojść nie tylko tego, jakimi ziołami leczono różne schorzenia, ale i jak dawniej je nazywano. Ogrom wiedzy przytłacza, ale mam nadzieję, że dojdę z tym do ładu i będę tu we fragmentach publikować tematyczne ciekawostki.

Książki o Słowianach z XIX i XX wieku (1)



Niemodny, a może bardziej znienawidzony dziś ruch turbosłowiański lubi tworzyć różne mniej lub bardziej zjadliwe tezy. Niestety rzadko publikuje źródła, rzadko coś poleca do czytania. To ja na opak, podpowiem ciekawą lekturę do czytania osobom ciekawym. W bibliotekach cyfrowych coraz więcej ciekawych prac naszych rodaków z czasów zaborów i późniejszych. Jakimś cudem zaborca pozwolił mimo cenzury publikować takie rzeczy. Po roku 1918 było o niebo łatwiej, ale i czasy były niespokojne, to i wiele publikacji przeszło bez echa. Podaję kilka ciekawych pozycji. Ponieważ za chwilę UE zakaże linkowania, podaję tylko tytuły i autorów. Jeśli jesteście inteligentni, odnajdziecie je na Polonie czy luzem w którejś z bibliotek cyfrowych lub po prostu w google. Poniżej lista kilku pozycji. Sukcesywnie będę wrzucać więcej, jeśli coś odnajdę.
  •  “Wiara Słowian z obrzędów, klechd, pieśni ludu, guseł, kronik i mowy słowiańskiej, wskrzeszona” Romuald Świerzbieński 1880 Warszawa. Dostępne między innymi na Polonie.
  •  “Dowody autochtonizmu Słowian na przestrzeni zajmowanej przez nich w wiekach średnich” Edward Bogusławski 1912. Dostępne między innymi na Polonie.
  • “Wieczory pod lipą czyli Historya narodu polskiego opowiadana przez Grzegorza z pod Racławic” Lucjan Siemieński 1845. Dostępne między innymi na Polonie i w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej
  • Artykuł z czasopisma “Przegląd narodowy” z 1908, numer 11. pt.: “Utworzenie się społeczeństwa polskiego” strona 512. Jest w internecie w gifach. Guglajcie po tytule i numerze czasopisma, które zresztą bardzo polecam.
  • "Nasze chaty wiejskie” odbitka z czasopisma “Zdrowie” nr 3. z 1901. dr Kazimierz Chełechowski. Dostępne na Polonie.
  • “Pierwotni krajowcy prowincyj nadbałtyckich, pomiędzy którymi wbrew wywodom uczonych nadnewskich, byli także Słowianie” Gustaw Manteuffel 1907. Dostępne na Polonie.
  • “Nasze zioła i leczenie się niemi” Jan Biegański 1931. Dostępne na Polonie.
  •   “O zbieraniu materiału gwarowego z ksiąg ławniczych” Adam Tomaszewski 1938. Dostępne na Polonie.
  • “Warszawa wczoraj dziś jutro” Czesław Jankowski 1916. Dostępne na Polonie.
  • “Słowiańscy bogowie” Bronisław Trentowski 1865. Dostępne w formie audiobooka w sieci.